środa, 19 sierpnia 2015

Transformers:Destiny #14

Podłączyła telefon i spojżała na godzinę było już dosyć puźno.

-kurde jak mogłam przespać prawie całą niedziele!! Jutro ta durna szkoła...- wzięła plecak jednym zamaszystym ruchem wyjebała wszystko na biurko.

-Matmę spiszę od Jack'a, Hista taa... -chwyciła zeszyt i żucia za sb.

-Zapomniałam wziąć.-Jej uwagę zwrócił rysownik który zabrała Miko. Wzięła go i usiadła się na łóżku... Nagle zadzwonił budzik.

-Jak to ale... no trudno ode śpię na Matmę-Szybko się spakowała wrzuciła też szkicownk poszła do kuchni. Przy stole siedziała jej ciocia i piła kawę.Nastolatka wzięła z lodówki jogurt łyżeczkę z szafki.

-cześć

-Hey."coś tu nie gra, czemu ona się tak do mnie szerzy przecież. Do domu wróciłam dopiero wczoraj... no właściwie dzisiaj bo było już po 2 a wątpię by chodziło o..."-Kobieta wstała i przytuliła się do niej ,trzymała coś w ręce
-Wszystkiego najlepszego Niko. Wiem ze czasami ciężko się nam dogadać ale mam nadzieje że to się zmieni. Przed domem stoi twój jednoślad... i jeszcze jedno... Twoja matka... ona... ona chciała bym dała ci to w twoje 16 urodziny.-nastolatka trzymała w ręce małe pudełko owinięte kolorowym papierem.

-J..j..ja.... dziękuję.-uścisneła mocno ciotkę.

-Zbieraj się bo nie zdążysz do szkoły.

-OK... jeszcze raz dziękuję!!- włożyła prezent do toby wzięła kluczyk i wybiegł przed mieszkanie. Stał tam jej ukochany ścigacz wsiadła na niego i juz chciała ruszyć gdy nagle przypomniała sobie o jednym szczególe.. kasku.

-"mama zawsze powtarzała bezpieczeństwo nade wszystko!... tęsknię za tobą mam."-gdy jechała przypomniał się jej pierwszy dzień w szkole. Ta droga która wydała się bez końca, lekcje które w porównaniu do teraz mijały bardzo szybko, Miko z którą zresztą ma do pogadania i ...Max którego jak na razie miała serdecznie dosyć!! Pod szkołą była z 20razy szybciej niż pieszo. W tym samym momencie na parking wjechał czarny kabriolet. Wysiadł z niego wcześniej wspomniany "kolega". Na szczęście udało się jej niepostrzeżenie wejść do szkoły.. usiadła się w koncie na podłodze za schodami rzadko ktoś tam zaglądał no chyba ze do swojej szafki ale tak to raczej nikt. Wyjęła pudełko. Wzięła głęboki oddech i odpakowała był tam liścik a pod nim pudełeczko... postanowiła najpierw jej otworzyć a potem przeczytać list. Był to naszyjnik z srebrnym wisiorkiem [takie ja na zdj tylko że  tam gdzie niebieski jest srebrny.. nie mogłam znaleźć zdj naszyjnika wiec macie tak] do razu zdjeła swój i założyła nowy...teraz list, zawahała się czy go otworzyć. Była pewna że się poryczy, odważyła się .. otworzyła wiadomość  jednak okazała się krótszya niż się spodziewała

Przepraszam ze nie mogę być wraz z tobą w tym dniu. Chce by ten drobny upominek przypomniało ci mnie i tatę nos go zawsze przy sobie i bądź pewna że my również będziemy przy tobie. Kocham cie...

Po policzku dziewczyny spłonęła łza. Wyszeptała.

-Ja cb też...-wstała i postanowiła pójść w stronę sali lekcyjnej. Gdy wyszła zza schodów spotkała kolegę.

-Zmieniłaś się :)

-A ty za to wcale-chciała jak najszybciej zmyć się z tamtąd, chłopak jednak postanowił nie ustępować i chwycił ja za rękę

-Zaczekaj porozmawiaj ze mną!!

-Puść mnie!!

-Nie dopuki niewyjaśnisz mi kilku spraw. Po pierwsze czemu mnie olewasz, chodzi o Samantę? po drugie...-wyjął zza pleców długa czerwona róże.

-Dziękuję ale... z kąd wiedziałeś??

-Ma się wtyki ma się prąd heh... a ty nie odpowiedziałaś mi jeszcze na pytanie.-puścił ja i poda róże . Niko powąchała ją ja i spojżała na chłopaka.

-Strasznie przypominasz mi osobę która była dla mnie kimś bliskim... ale odszedła i juz nigdy jej nie zobaczę-niewieżyła że mu to powiedziała cały czas wmawiała sobie że tak nie jest ale ile można się okłamywać. Max... imię postawa i zachowanie .. zupełnie jak jej starszy brat który zginął w wypadku...

-Przepraszam...

-to nie twoja wina ze jesteś do niego podobny.

-a co się stało??-w tym momencie zadzwonił dzwonek .

- siadasz zemną??

-spoko -schowała kwiat do szafki żeby się nie zniszczył i poszła z nim do klasy. Mikonie miała nic przeciwko. Gdzieś w połowie leci nauczycielka wyszła na chwile z klasy.

-To jak.. powiesz mi??

- Cóż..w moje 6 urodziny mieliśmy jechać do Disney'a jednak po chorowałam się i musieliśmy zostać w domu. Rodzice zawiedli mnie do cioci żebym miała chociaż coś z tych urodzin i w tedy...-Dziewczynie coraz ciężej się o tym mówiło aż w końcu nie mogła wymusić ani słowa

-Jeśli niechdesz to...

-Do domu cioci przyszli policjanci pojechałam z nią pod dom kazała mi zostać w aucie, le gdy tyko kawałek odeszła wybiegł z samochodu gdy weszłam do domu ja...-znowu nastała chwila ciszy. Przygotują zębamidolna warga i z łzami w oczach dokończyła zdanie.

-Ja widziałam Rodziców leleżeli w plamie krwi na podłodze w salonie. Matka miała dziurę po kuli w głowie a ojciec na klatce piersiowej, pobiegła szukać brata ale zauważył mnie jakiś policjant. Podniósł mnie i wyniósł z domu.-Chłopak bez zastanowienia przytulił mocno dziewczyne.

-Naprawdę przykro mi...Już ok??

-Tak dzieki..


4 komentarze:

  1. Poryczałam się przez cieibeee.....!!!!!! Bardzo jest mi smutno :-( Ale rodział oczywiście super! Czekan na nexta ;-)
    Pozdrawiam :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki... nie miałam zamiaru doprowadzić kogoś do łez...no chyba że to ze ździwnienia że dodałam część ;*

      Usuń
    2. Ja zawsze się rozpłaczę jak ktoś ginie :-) No chociaż na Tytanicu nie ryczałam, za to jak poszłam do kina na Transformers Dark of the moon i zabili Ironchide'a to się już poryczałam.
      Pozdrawiam i miłego dnia ;-)
      ***Niki***

      Usuń
  2. Ciekawa historia jestem ciekawa co będzie dalej ^_^ Weny życzę
    Nati

    OdpowiedzUsuń